Jest jesienny poranek, za oknem jeszcze ciemno i mało zachęcająco, ale członkowie SIT „Talent” w swoich domach przygotowują się do wyjścia. Ten dzień to czwartek 08.10.2021 r. i kolejna wycieczka, długo wyczekiwana i niejednokrotnie przekładana.
Godzina 540, autobus już czeka przy Staszowskim Ośrodku Kultury. Uczestnicy wycieczki do Pałacu Zamoyskich w Kozłówce i Lublina przybywają punktualnie, nikt się nie spóźnia, w trochę sennej atmosferze ruszamy ku nowej przygodzie. Żegnamy Staszów, który już budzi się do życia w ten rześki poranek. W autobusie ożywienie z każdą chwilą, zaczynają się rozmowy, temat dominujący i pobudzający do dyskusji i spekulacji to…. pogoda.
Przed godziną 1000 jesteśmy już w Kozłówce. Pogoda jest nam przychylna. Intensywnie świecące słońce dodaje urokowi eklektycznym klombom na dziedzińcu pałacu oraz okolicznym budynkom. Stoimy oniemieli i onieśmieleni. Chłodny, intensywny wiatr, budzi nas do słuchania Pani Krystyny, która, przekazując bilety wstępu, omawia plan naszego 2-godzinnego pobytu w tym niezwykłym miejscu.
Dzielimy się na trzy grupy, każda wchodzi na zwiedzanie pałacu o innej godzinie.
W małych sympatyzujących ze sobą grupkach lub indywidualnie rozchodzimy się po obiekcie, aby o wyznaczonej godzinie stawić się przed drzwiami pałacu. Ale na razie swoje podwoje otwiera przed naszymi wycieczkowiczami budynek powozowni.
W powozowni można zobaczyć ekspozycję związaną z dawnymi podróżami, powozy z różnych okresów oraz kufry i walizki, których używali Zamoyscy. Godne uwagi są także elementy końskiej uprzęży – siodła i inne akcesoria jeździeckie. Z uśmiechem i niedowierzeniem patrzymy na bicykl z końca XIX wieku. „Jak można było na tym jeździć? Jak utrzymać równowagę?” Takie pytania często padają z ust naszych Talentowiczów. Ach, wspomnień czar, wolanty i wasągi przywołują we wspomnieniach dzieciństwo – wyprawę coniedzielną do kościoła lub na inne uroczystości.
Kolejny punkt zwiedzania to Muzeum Socrealizmu znajdujące się w dawnej powozowni. W zbiorach znajdują się przedmioty z drugiej połowy lat 50. XX wieku.
Już przy wejściu miły akcent z lat młodości, oranżada w szklanej butelce zamykanej porcelanowym korkiem. „Jak się piło to aż buzowało w głowie, uderzenie było silne” – wspomina któryś z panów. Muzeum budzi wśród naszych wycieczkowiczów wspomnienia z młodości. Jedni rozmyślają, w ciszy oglądając zgromadzone eksponaty, inni zaś głośno komentują zagłuszając nagranie puszczane w tle. Nagle słychać pieśń… to „Międzynarodówka” w formie kolażu słowno-muzycznego odtwarzanego podczas zwiedzania. Trzy panie zaczęły ochoczo śpiewać. To śpiewające trio byłoby dobrą reklamą muzeum. Szkolne drewniane ławki z miejscem na pióro i kałamarz są doskonałym eksponatem do sesji zdjęciowej. Galeria Sztuki Socrealizmu zgromadziła ponad 2000 eksponatów. Znajdują się tu plakaty będące elementem propagandy radzieckiej w latach 50. i 60. XX wieku oraz pomniki socrealistycznych bohaterów.
W dalszej części godne poświecenia uwagi to kaplica pałacowa, powstała w latach 1903–1909 jako odwzorowanie kaplicy w Wersalu. W pałacu przebywał kard. Stefan Wyszyński przez ponad rok posługując w Kozłówce i właśnie w tym miejscu możemy zobaczyć ekspozycję, która jest skopiowanym wystrojem pokoju, w którym mieszkał kardynał.
Mając jeszcze trochę czasu, przechadzamy się po ogrodach pałacu Zamoyskich. To jeden z piękniejszych ogrodów przy magnackich posiadłościach. W ogrodzie można zobaczyć schodki, rzeźby, fontanny oraz pomieszczenia, które były niejako symbolem życia magnackiego. Piękne klomby kwiatowe, ogród francuski, aleja grabowa, ogród różany i budynki, a także bażanty. Tego wszystkiego mogliśmy w danej chwili doznać, zobaczyć i po prostu czuć.
Wreszcie stoimy przed wielkimi drzwiami pałacowymi. Ciężki i wielki żyrandol budzi podziw i strach…co by było, gdyby spadł? Możemy już wejść. Pani przewodnik informuje nas o zasadach poruszania się. Nie możemy zejść z czerwonego dywanu…. Sława i kariera sama się o nas upomniała.
Wnętrze rezydencji budzi podziw, przepych przytłacza, budzi respekt, a jednocześnie cieszy oko. W skupieniu oglądamy wystrój wnętrz, niesamowite dzieła sztuki, kopii największych dzieł malarstwa europejskiego, meble francuskie, z których korzystali Zamoyscy, naczynia z Polski, Francji, Rosji, Austrii, wykonane ze złoconego brązu bądź srebra, serwisy stołowe Zamoyskich, lustra i kobierce, srebra, tkaniny z wyposażenia pałacu, instrumenty muzyczne.
Wychodzimy z rezydencji z niedosytem. Za krótko!
Teraz czas na dalsze zwiedzanie. Jedziemy do Lublina.
Pierwszy nasz punkt to OBIAD!!! Zaserwowano nam w to wietrzne południe iście królewski ciepły posiłek. Najedzeni, pełni sił i chęci do poznania czegoś nowego, spotykamy się z panią przewodnik.
Ruszamy Krakowskim Przedmieściem w kierunku Placu Litewskiego. Wsłuchani w opowiadania przewodnika, osłonięci nakryciami głowy od mroźnego wiatru, kroczymy pod pomnik Jozefa Piłsudskiego. Skupialiśmy uwagę na kamienicach wybudowanych w stylu klasycystycznym. Pomachaliśmy do wielkiego ekranu. Dzięki kamerom i łączom internetowym można tam w czasie rzeczywistym zobaczyć, co się dzieje na jednym z placów w Wilnie. Ktoś nam odmachał. Jesteśmy widziani! Cud współczesnej technologii zadziwia. Z daleka widzimy Pałac Lubomirskich oraz dawny Budynek Rządu Guberialnego, budynek dawnego Banku Polskiego. Stajemy wsłuchani w krótki rys historyczny Unii Polsko – Litewskiej pod Pomnikiem Unii Lubelskiej. Relief przedstawia dwie stojące kobiety (symbolizujące Koronę i Litwę, zróżnicowane ubiorem, wiekiem i koronami), zwrócone ku sobie, podające sobie prawe dłonie, z tarczami herbowymi obydwu państw między sobą.
Zostajemy chwilę na placu, wspólne zdjęcie przed napisem LUBLIN trochę nas odpręża bo wiedzy dużo i chciałoby się to wszystko zapamiętać.
Archikatedra św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty to kolejny nasz punkt zwiedzania w Lublinie. Zwiedzamy zakrystię akustyczną, skarbiec oraz krypty. Oprócz iluzjonistycznych polichromii, w świątyni godny podziwu jest barokowy ołtarz wykonany z drewna gruszy libańskiej, relikwie św. Jana Pawła II oraz Krzyż Trybunalski w Kaplicy Najświętszego Sakramentu, który wisiał niegdyś w głównej sali Trybunału Koronnego. Wyjątkową czcią otoczony jest obraz z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej ze względu na wieść o „cudzie lubelskim”. Ale o tym każdy czytający tę relację niech dowie się sam.
Kierując się w stronę Starówki Lubelskiej, obejrzeliśmy kościół i klasztor Dominikanów posiadającej formy architektury nowożytnej, tzw. renesansu lubelskiego.
Idąc ulicą Grodzką wsłuchiwaliśmy się w opowieści o Starym Mieście. Znajdują się tu liczne zabytki, w tym pozostałości murów miejskich, bramy: Krakowska i Grodzka oraz Baszta Gotycka, renesansowe kamienice, dawny ratusz, Trybunał Koronny stojący na środku rynku i Wieża Trynitarska, czy Teatr Stary. Wewnątrz murów znajduje się plac Po Farze. Poza granicami murów miejskich na terenie dzielnicy administracyjnej Stare Miasto znajduje się Zamek z Kaplicą Zamkową.
Do Zamku stojącego na wzgórzu przeszliśmy kamiennym mostem. Na dziedzińcu wsłuchiwaliśmy się w krótki rys historyczny dziejów Zamku.
Zamek w Lublinie należy do największych symboli Koziego Grodu. Obecnie mieści się w nim muzeum, ale jeszcze w połowie poprzedniego stulecia pełnił on funkcję… więzienia! Historia zabytku rozpoczęła się w XII wieku. Na przestrzeni wieków był on jednak wielokrotnie przebudowywany, żeby w XIX wieku otrzymać swoja obecną neogotycką formę.
Na zakończenie wycieczki i przed pożegnaniem się z panią przewodnik, ustawiamy się na schodach wiodących do Zamku i pamiątkowe zdjęcie sobie robimy.
Według ustalonego harmonogramu wycieczki jest już późno, godzina przed 1700 odjeżdżamy do Staszowa.
Wycieczkowicze zmęczeni, ale wzbogaceni o kolejne doznania estetyczne, wzbogaceni wiedzą i rządni kolejnych wyjazdów.
Autor: Agnieszka Zdziuch