Wrocław! Wrocław! Wrocław!…. to jest to co chciałoby się krzyknąć, bo wycieczka była niesamowita, przygotowana jak zwykle z wielką starannością. Wybranie biura turystycznego nie było przypadkowe . „Tu i Tam” sprawdziło się w 100%.
Wyjazd wczesny, bo o godz. 6.00 nie był dla nas przeszkodą. Buzie roześmiane, podekscytowane, z ochotą wsiadaliśmy do lux autokaru z pełną ufnością w umiejętności kierowcy p. Tomka. Zresztą spisał się na medal, a nie jest łatwo przeprowadzić tak duży autokar przez Starówkę Wrocławia. Tu czekała na nas przewodnik p. Anna Stępień (nazwisko warte zapamiętania). Jej ogromna wiedza, łatwość nawiązywania kontaktu z grupą, piękne słownictwo sprawiły, że ośmielam się stwierdzić – takiego pilota jeszcze nie mieliśmy”
By nie tracić czasu, od razu spacer po mieście. Najważniejsze miejsca to: Rynek Wrocławski -centralne miejsce Starego Miasta otoczone zabytkowymi, przepięknie odrestaurowanymi kamieniczkami, gdzie turysta może usiąść, wypić kawę, czy piwo w licznych pubach lub restauracjach. To przepiękny Ratusz, Hala Stulecia, która ze swą innowacyjną konstrukcją i nowatorskimi rozwiązaniami technicznymi mogła mierzyć się z paryską Wieżą Eiffla. Obie te budowle były miejscem światowych wystaw.
Spacerując i oddychając tętniącym miastem witaliśmy się z krasnalami, których jest już ok.1000. Inne miasta mają swoje smoki, koziołki, a Wrocław ma KRASNALE, których liczba ciągle rośnie.
Zarys Pomarańczowej Alternatywy czyli ruchu happeningowego lat 80. przybliżyła nam p. Ania. My zaś zostaliśmy wyposażeni w tour guide, dzięki czemu nic nie umykało ze słów p. przewodnik. Wszystko wzbudzało nasze zainteresowanie: pręgierz znajdujący się na Rynku na wprost Izby Sądowej ratusza będący kopią pręgierza średniowiecznego, iglica o wysokości 90 m, która pierwotnie na szczycie miała pióropusz, Plac Solny z kościołem św. Elżbiety, Katedra Wrocławska, Uniwersytet Wrocławski. Ostrów Tumski to najstarsza część zabytkowa miasta. Prowadzi do niego most zwany mostem zakochanych pełen zatrzaśniętych na barierkach kłódek z wypisanymi inicjałami par, wieszane z ufnością, że ich miłość nigdy nie przeminie. Wielką atrakcją turystyczną jest wg słów p. Ani widok latarnika w czarnej pelerynie i czarnym cylindrze majestatycznie przemierzającego uliczki i zapalającego ręcznie 98 latarni wieczorem i gaszenie je rankiem. Katedra św. Jana Chrzciciela z dwiema bliźniaczymi wieżami to najważniejsza budowla Ostrowa Tumskiego. Nierozerwalnie złączony z resztą miasta sprawia, że trudno uwierzyć, że kiedyś był wyspą.
Odra płynąca przez miasto ma 100 mostów. To rekord, bo żadne miasto w Polsce nie może poszczycić się taką liczbą. Widzieliśmy też Polinkę – kolej linową kursującą nad Odrą a łączącą kampusy Politechniki Wrocławskiej, tym samym skracając czas przemieszczania się studentów. Widzieliśmy Pomnik Anonimowego Przechodnia składający się z 14 odlanych z brązu postaci ludzkich naturalnej wielkości, zielone torowiska dla tramwajów, Fontannę Alegoria Walki i Zwycięstwa, słupy graniczne. Dowiedzieliśmy się, że najdłuższa ulica Wrocławia to ul. Osobowicka o długości 6 km, a najkrótsza to ul. Jacka Kaczmarskiego o długości 38 m.”
„Wszyscy czekaliśmy na Panoramę Racławicką – pisze Ania Jezierska. Obraz prezentowany jest w specjalnie zbudowanej dla niego rotundzie. Z zapartym tchem i z wielkim wzruszeniem patrzyliśmy na dzieło XIX – wiecznego zespołu malarzy pod kierunkiem Jana Styki i Wojciecha Kossaka. Olbrzymi obraz o wymiarach 114 m x 15 m powstał zaledwie w 9 miesięcy. Być tam to uczestniczyć w niezwykłym spektaklu. Realizm malarski, specjalna perspektywa, oświetlenie, teren jakby połączony z obrazem to obraz niczym w 3D. Pamiętamy – Polski nie było na mapie świata. Ten obraz powstał ku pokrzepieniu serc mimo, że ukazywał zamęt bitewny, rany, łzy, ból, rozpacz, ale przede wszystkim pokazywał zwycięską bitwę Tadeusza Kościuszki pod Racławicami. Tak realistyczny obraz robi ogromne wrażenie. Ukradkiem zerknęłam na twarze zasłuchanych i zapatrzonych zwiedzających – wszystkie skupione z wypisanym na twarzy uczuciem podziwu i dumy. TO MY – POLACY DALIŚMY RADĘ .
Wieczorny multimedialny spektakl, który nazwałabym „tańczące fontanny” był rozrywkową częścią naszego pobytu tak jak i rejs Driadą po Odrze, który miło będziemy wspominać.
Muszę wspomnieć o wizycie w Ogrodzie Zoologicznym. Rozłożony na 33 ha (największy w Polsce to poznański ogród ze 121 ha) zgromadził na swym terenie ciekawe okazy. Afrykarium zwiedzaliśmy wspólnie słuchając cudownych opowieści o życiu, zwyczajach, historii ryb i zwierząt wodnych, a spacer po ogrodzie odbywaliśmy indywidualnie i według własnego pomysłu”.
„Wizyta w Centrum Historii Zajezdnia dostarczyła nam wielu wrażeń. Prastary Wrocław przez pięć wieków był pod panowaniem czeskim, przez dwa wieki pod niemieckim jako Breslau i dopiero od 1945 r. wrócił do polskiej nazwy. Lata powojenne kiedy to miasto budziło się do życia były latami tragicznymi. Przyjmowano repatriantów ze wschodu z całym bagażem krzywd, ale również musiano uporać się z Niemcami, którzy opuszczali ten teren. Obawiano się wybuchu nowej wojny. Zniszczony w 70% z trudem wracał do życia. Następne lata też nie były łatwe – zawirowania historii, pełne więzienia więźniów politycznych, sale tortur, ale również powodzie, szczególnie ta z 1997 r. w ludziach Dolnego Śląska umocniły hart i wolę przetrwania.
Ważnym punktem naszej wycieczki było Opole i Muzeum Polskiej Piosenki wraz z Amfiteatrem. Na scenie koleżanki Marysia Warchałowska, Krysia Nowak, Halinka Szymańska, Zosia Kozioł, Wiesia Szczepańska, Ela Nasternak i Basia Nowińska dały pokaz swych umiejętności wokalnych. Miały możliwość poczuć się jak gwiazdy, występując przed nami, czyli „opolską publicznością.” Śmiechu było co niemiara. Muzeum zaś przechowuje informacje i pamiątki dotyczące polskiego festiwalu, gromadzi, opracowuje i prezentuje zbiory muzyczne. To już XXI w., a my ze słuchawkami na uszach indywidualnie wybieraliśmy to, co chcemy zobaczyć i usłyszeć.
Warto wspomnieć o warunkach w jakich przebywaliśmy w ciągu tych trzech dni. Zakwaterowanie w dwu i trzyosobowych pokojach hotelu z pełnym wyposażeniem, czyściutkich i miłych dla oka. Śniadania i obiadokolacje były smaczne i różnorodne (stół szwedzki). Ci, których nie zmogły spacery, zwiedzanie i upał mogli w hotelowej restauracji napić się pepsi, piwka czy winka. Te trzy dni minęły jak „z bicza trzasnął”. Wycieczka się skończyła, ale wspomnienia podparte zdjęciami będą nam towarzyszyć.
Pani Krysiu – nasza Prezesko i Pani Zosiu z Biura Podróży „Tu i Tam” Pawła Nowakowskiego – wspięłyście się się na wyżyny organizacyjne. Było tak dobrze, że już czekamy na propozycję następnego dłuższego wyjazdu.
I prywata z mojej strony – tak bardzo czekałam na ten wyjazd, że pojechałam nań ze złamaną ręką w gipsie. Pomagały mi wszystkie dziewczyny i tą drogą chcę im podziękować. Byłyście mi wielce pomocne. Ty Helenko, Zosiu, Krysiu, Masiu, Ewo, Elu, Dzidziu , Wiesiu….no nie sposób wymienić Was wszystkie. DZIĘKUJĘ” – Anna Jezierska.