Moje hobby – morsowanie, wędkowanie

W czwartkowe popołudnie  sala klubowa SOK-u wypełniła się  po brzegi.  Na spotkaniu z cyklu „Moje hobby – morsowanie, wędkowanie” zaproszeni goście przedstawili nam swoje pasje i zamiłowania.

Jako pierwszy o swoim wieloletnim hobby opowiedział Piotr Jawor, 34-letni mieszkaniec Staszowa, wędkarz karpiowy. Wieloletni – dzięki tacie, bo po raz pierwszy na wspólne wędkowanie wziął swojego ukochanego jedynaka w wieku trzech lat. Wędkarz karpiowy – bo głównie łowi karpie. Tak zaangażowanej osoby dawno nie widzieliśmy. Młody wędkarz opowiadał „całym sobą”. Jego uśmiech, radość, w niektórych momentach zdawało się widzieć łzy w jego oczach. Dowiedzieliśmy się, że uwielbia łowić na pobliskiej Chańczy, która obfituje w ogromne rybie okazy. To właśnie tu – 23 września ubiegłego roku spełniło się jego ogromne marzenie – złowił 24 kilogramowego karpia! Mówił: czekałem na to całe życie! Rekord Chańczy! Coś niebywałego.  Piotr jeździ też na różne zawody w Polsce, ale i na międzynarodowe, na których zajmuje z kolegami miejsca na podium. III miejsce zajęli we Francji na zawodach World Carp Masters 2017. Usłyszeć na podium Mazurka Dąbrowskiego to chwile szczęścia, serce rozpiera duma – to coś do zapamiętania na całe życie – wspomina.

Obecnie przygotowuje się do udziału w siedmiodniowych międzynarodowych zawodach na Balatonie – życzymy mu „złamania wędki” – (jeśli tak się mówi:)).

Czy to tani sport? Nie! Zakupienie odpowiedniego sprzętu jest kosztowne: wędka karpiowa, haczyki, żyłki, ciężarki ale też: ponton, kamerka, podbierak, waga, miarka, kołyska karpiowa, namiot i wiele innych. To wszystko kosztuje i to dużo, ale czego nie robi się dla pasji? A jego pasją jest właśnie to – wędkarstwo.

Piotr opowiedział nam i pokazał na zdjęciach i filmikach jak sam wytwarza zanętę, przynętę -kulki proteinowe. Dowiedzieliśmy się, że do przygotowania określonej ilości kupuje paletę jajek. My, gospodynie, nawet na Wielkanoc tyle nie potrzebujemy

Piotr jest wędkarzem etycznym, kieruje się zasadą catch&release czyli …łów i wypuszczaj (z całusem na drogę).

Podsumowując, Piotr powiedział, że wędkarstwo to dla niego szansa na wyciszenie, zrelaksowanie, odpoczynek w pięknych okolicznościach przyrody. Nauczyło go cierpliwości, samokontroli, samodyscypliny.

Panie Piotrze, dziękujemy za wspaniałe spotkanie i życzymy „pełnych łowisk i dobrej pogody”.

Około 60-osobową grupę Staszowskich Morsów działającą formalnie od 2000 roku reprezentowali: Tomasz Zgodziński, Andrzej Gondek, Ewelina Pyrek, Marcin Bąk i Maciej Kondek. By pomorsować na Golejowie spotykają się 3 razy w tygodniu od jesieni do wiosny. Niepisana etyka mówi, by nie wchodzić samemu do wody – w grupie milej i bezpieczniej. Zapewniają, że morsowanie to nie tylko wyzwanie, ale przede wszystkim dbałość o własne zdrowie. Zahartowane ciało to bariera dla licznych chorób. Uświadomiliśmy sobie, że jest wielkim cudem nasz organizm, potrafi przystosować się do tak ekstremalnych warunków zewnętrznych. Spadek temperatury ciała poniżej 35 stopni C to przecież hipotermia! Ale nie – organizm wyćwiczony, odpowiednio wytrenowany psychicznie poradzi sobie.  Pani Ewelina Pyrek morsująca dopiero dwa lata to staszowska „perełka” w tej dziedzinie. W I Międzynarodowych Mistrzostwach Morsowania w Mielnie zajęła 11. Miejsce, przebywając w lodowatej wodzie 1 godzinę 2 minuty przy spadku temperatury ciała do 34,8 stopnia C, a mistrzyni wytrzymała przeszło 4 godziny! Wyczyn nie lada! Słuchając opowieści czułam, że zamarzają mi paznokcie u nóg. Trzeba wiele samozaparcia i odwagi by pierwszy raz coś takiego zrobić.  My „piecuszki” wolimy ciepełko, chociaż koleżance Halince Szymańskiej zaiskrzyły się oczy – czyżby coś planowała?

Zakończenie sezonu morsowania, na które zostaliśmy zaproszeni, odbędzie się na Golejowie dn. 23.03 .br. w godz. 12.00-18.00. Będzie to zarazem akcja charytatywna na rzecz Frania. Przewidziane są różne atrakcje dla dorosłych i dla dzieci, a przede wszystkim zobaczymy Morsów w akcji. Już mi zimno……

A. Dutka, A. Jezierska