Oko w oko z gadami

Inwazja węży w SOK-u – czyli spotkanie z Przemysławem Ludwinem

Różne zwierzątka gościły w SOK-u. A tu wleciała jakaś muszka, a tu osa, czy w zakamarku zamieszkała zabłąkana myszka. Ale w czwartek 26 września budynek opanowały… węże. A to za sprawą spotkania z Przemysławem Ludwinem, który od wielu lat zajmuje się hodowlą gadów, ale także owadów, pajęczaków i innych zwierząt. Spotkanie odbyło się w ramach cyklu „Moja pasja”. Pan Przemysław ma w swej hodowli kilkaset zwierząt, w tym węże, jaszczurki, owady, a nawet modliszki. Cały niemal jego dom nieopodal Bogorii  to mały ogród zoologiczny. W klatkach, terrariach i akwariach hoduje od lat ukochane zwierzęta, przejmując pasję po ojcu, który był znanym w Polsce akwarystą.

Już zamknięte szczelnie pojemniki budziły wielkie zaciekawienie. Prelegent opowiadał o swej hodowli, o rozmnażaniu i powstaniu gadów, w bardzo ciekawy sposób przedstawił drogę ewolucji tych zwierząt. W czasie opowiadania wieki termicznego pudełka otworzyły się. I oczom licznie przybyłych SIT-owców ukazały się pięknie ubarwione węże zbożowe żyjące w Meksyku, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie, głównie na farmach zbóż, gdzie jest dużo mysz, którymi się żywią. Okazy były różnej wielkości, miały różnorodne ubarwienie i inny układ łusek na skórze. Każdy chętny mógł gady wziąć do ręki, pogłaskać, sprawdzić wilgotność łusek i temperaturę ciała. Węże należą do kręgowców, mają zmienną temperaturę ciała, oczy bez powiek, długi język, który pełni też funkcję narządu węchu, specyficzne narządy wydalnicze i płciowe, poruszają  się w charakterystyczny sposób, wijąc się po podłożu. Są żyworodne lub jajorodne. Zrzucają też co parę miesięcy pokrywę złożoną z wyschniętych łusek, którą mogliśmy na własne oczy zobaczyć. Węże jedzą pokarm w całości, łykając na przykład mysz. Nie rozdrabniają zdobyczy zębami ale wprowadzają na skutek skurczu mięśni do żołądka, gdzie pokarm jest trawiony. Taka polna mysz wystarcza zwierzęciu na parę tygodni. Po wygłaskaniu węży zbożowych przyszedł czas na coś konkretniejszego. Pan Przemek zaprezentował bowiem olbrzymiego pytona. Ten przepięknie ubarwiony na cytrynowo okaz ważył ponad 20 kg i miał ok. 4 metrów długości. Był doskonałym przykładem zmian ewolucyjnych, bowiem na jego ciele zachowały się ślady odnóży, które tysiące lat temu służyły wężom do chodzenia. Z upływem czasu wraz ze zmianami środowiska lądowego odnóża przestały być wężom potrzebne i  zredukowane zostały prawie całkowicie, pozostawiając jedynie niewielkie odrosty w tylnej części ciała. Pyton mimo swoich gabarytów nie jest zwierzęciem groźnym, pozwalał się głaskać i oplatać wokół szyi i dotykać. I to on wzbudził największą radość u „Talentowiczów”. W ruch poszły aparaty fotograficzne. Każdy bowiem chciał mieć zdjęcie z imponującym gadem.

Pan Przemek bardzo  chętnie pokazuje swoją kolekcję, bardzo ciekawie opowiada, występując dla uczniów szkół i przedszkoli. Mamy nadzieję, że to nie było ostatnie spotkanie z jego zwierzętami; ba, ma jeszcze inne gatunki, które obiecał pokazać. Do zobaczenia więc na kolejnym spotkaniu z egotycznymi  zwierzętami.

 

Paweł Ciepiela