Po nocnej burzy ranek wstał rześki i pogodny. Dziś nie będzie powalającego upału, program też jak zwykle jest dostosowany do naszych możliwości, więc radośni wyruszyliśmy w drogę. Chyba mogę tak powiedzieć, że tradycją już się stało, że korzystamy z usług Biura Podróży Tu i Tam Paweł Nowakowski. Dziś Łańcut i Rzeszów.
Łańcut to oczywiście unikatowy w skali całej Europy kompleks pałacowo-parkowy, to zabytek najwyższej światowej klasy. Składa się nań Zamek-Pałac, Oranżeria, Powozownia, Zameczek Romantyczny, Synagoga i Stajnie.
Już w autokarze pan Rafał – pilot i przewodnik – przedstawił nam zarys historii miasta i zamku. Według mnie najbardziej trafnym będzie określenia pałac. Komnaty, pokoje pani i pana domu oraz jadalnie budzą zachwyt swym wyglądem. I obrazy w bogatych ramach – to przodkowie zacnych rodów Pileckich, Stadnickich, Lubomirskich i Potockich. Patrzyły na nas z obrazów twarze dumne, majestatyczne, czasem srogie ( m.in. Stanisław Stadnicki, zwany diabłem łańcuckim). Sala Balowa, Sala Kolumnowa, Jadalnia Wielka, Teatr Dworski, Chińskie Pokoje budziły podziw. Bo jak nie zachwycać się cud komodami, serwantkami, szkłem polskim i saskim, porcelaną, bibelotami z alabastru, gablotami, świecznikami, zegarami, rękopisami, lustrami, baldachimami, zgromadzoną bronią, antykami…. Z każdego miejsca przemawia historia. Być tam to chłonąć ją całym sobą.
Przymknijmy oczy i na moment przenieśmy się w wiek XVII-XIX. Jesteśmy w buduarze: leniwie spoczywamy na szezlongu a nasze myśli krążą wokół strojów i kontaktów towarzyskich – wszak nie musimy pracować, nie jesteśmy wyrobnicami – należymy do socjety! Dobre? – może na krótką metę tak, ale na zawsze? Chyba nie.
Poniżej części mieszkalnej łaźnie, odremontowane i udostępnione dla zwiedzających z pokojami do masażu i relaksu.
Wokół pałacu fosa, która była częścią potężnej fortyfikacji bastionowej i ogrody. Są ogrody angielskie z wiekowym drzewostanem i ogrody włoskie: różany z rzeźbioną fontanną z białego, włoskiego marmuru i rabaty bylinowe, niczym dywany kwiatowe. Jest też oczywiście Oranżeria wzniesiona dla księżnej marszałkowej Elżbiety Lubomirskiej obecnie zwana Storczykarnią.
Częścią łańcuckiej rezydencji są Stajnie i Wozownia z przeszklonym dachem Hali Zaprzęgowej. Ściany Hali ozdabia kolekcja trofeów przywiezionych z safari przez ostatniego właściciela. W szorowni i siodlarni prezentowane są uprzęże końskie i siodła. Wrażenie robi bezcenna kolekcja pojazdów konnych. W sumie wystawionych jest 55 pojazdów o różnym przeznaczeniu. Królują karoce, ale są też pojazdy na polowania, breki, oraz spacerowe i podróżne.
W czasie II wojny światowej w pałacu mieścił się sztab Wermachtu, ale rodzina Alfreda Potockiego, ówczesnego ordynata, nie była prześladowana przez Niemców, bowiem tak potężny ród miał koligacje w całej Europie. Jednak zbliżająca się armia rosyjska wywołała strach. Za zgodą Niemców hrabiemu Potockiemu udało się uciec na zachód, wywożąc 600 skrzyń z dobrami zamkowymi. Dzięki przytomności Juliusza Wiercińskiego (pełnomocnika hrabiego), który wywiesił tablicę, że rezydencja jest obiektem muzealnym pałac nie został splądrowany .
Pożegnaliśmy Łańcut, by udać się do Rzeszowa. To najbardziej studenckie miasto Europy, gdzie na 1000 mieszkańców przypada 350 studentów. Obiad w restauracji – barze „Rzeszowskie Słoiki” (nazwa wszystko mówi). Syci przyglądamy się miastu. Wrażenie swym ogromem robi Pomnik Czynu Rewolucyjnego. Jest i ulica-deptak, gwarna w letni czas, pełna kafejek i spacerowiczów. To ulica 3 Maja.
Rzeszowskie Piwnice to Podziemna Trasa Turystyczna o długości 396m.Składają się na nią piwnice z XIV-XVIII w. połączone współcześnie korytarzami na głębokości 0.5 m – 10 m pod powierzchnią rynku. Jest kilka podań tłumaczących nazwę miasta. Mnie osobiście najbardziej podoba się ta , w której nieuregulowany Wisłok pełen rozlewisk był siedliskiem rechoczących żab. Stąd mogła się wziąć nazwa Rayshe, Reyshe. Zresztą w studni na Rynku baczne oko zobaczy olbrzymią żabę, która jakby zerkała w oczy patrzących.
Historia miasta jest bogata. Położony wśród moczarów i nieprzebytych lasów w niespokojnych czasach zapewniał naturalną obronność, chociaż na pewno utrudniał osadnictwo. Poprzez skomplikowany system grobli i mostów poprowadzono jednak główny szlak handlowy łączący Kraków z Lwowem. Łaska króla Kazimierza Wielkiego i potężne rody Ligęzów, Rzeszowskich i Lubomirskich sprawiły, że z małej osady powstawało pełnoprawne, tolerancyjne, szybko rozwijające się miasto. Dziś Rzeszów błyszczy wśród innych miast Polski.
Wisienką na torcie dzisiejszej wycieczki był rozśpiewany i roztańczony Rynek Rzeszowski a to za sprawą Światowego Dnia Uchodźcy i odbywającego się Festiwalu Ulicznego. Dołączyliśmy do wspólnej zabawy tańcząc z młodzieżą polską i ukraińską. Nadszedł jednak czas odjazdu. Z żalem opuszczaliśmy płytę Rynku.
Cały dzień pełen pozytywnych wrażeń. Nasza p. Krysia ma dobre układy z Najwyższym, bo co dla nas zaplanuje, to i pogoda jest odpowiednia, i realizacja przebiega bezbłędnie, a My wzbogacamy się o nowe wrażenia i nowe wiadomości. Dziękujemy.
Anna Jezierska
Zapraszamy do obejrzenia fotorelacji z wycieczki w obiektywie naszego „Talentowicza” Andrzeja Sochackiego.