Zabawki i zabawy z dzieciństwa

Któż z nas nie wspomina z rozrzewnieniem lat dzieciństwa?

Któż nie wspomina z nostalgią zabaw dziecięcych, zabawek, słodyczy i piosenek sprzed wielu dziesiątków lat?  Są w nas, drzemią i czekają na sprzyjający moment by powrócić chociaż na chwilę. I właśnie 23 maja br. zarząd SIT „Talent” przywiódł nas w te jakże siermiężne dla rodziców, a dla nas dzieci beztroskie lata 50-60-te. Miał być też grill ale pogoda spłatała nam psikusa i ostatecznie spotkaliśmy się na sali widowiskowej SOK. Prowadząca spotkanie Kasia Ptaszkiewicz z właściwym sobie wdziękiem przywitała nas i przedstawiła pierwszego gościa.

Pan Józef Żak rzeźbiarz, regionalista znany nam doskonale bo przez 35 lat tworzy w naszym mieście zaprezentował nam zabawki drewniane. Czegóż tam nie było? – były łódeczki z kory, grzybki, wiatraczki jak na kolorowych jarmarkach, koniki na biegunach i na kółkach, pukawki, fujarki, kołatka wielkanocna, proce, strzelba drewniana, grabki i wiele, wiele innych przepięknie zrobionych zabawek. A wszystko metodą ówczesną , a więc dłuto, hebel, młotek… Widać było, że twórca serce wkłada w swoje prace. Zdaje się, że każda rzecz ma duszę. Patrzyliśmy zauroczeni, a p. Dominik nie mógł się powstrzymać by ich nie dotykać, nie próbować jak działają, a On cierpliwie tłumaczył i opowiadał. Przypomniał też, że dzieci biegały z kółkiem (fajerką) popychaną pogrzebaczem.

„Talentowicz” p. Paweł Ciepiela przyszedł ze swoimi zabawkami niejednokrotnie zrobionymi ręką dziadka, który był stelmachem (robił wozy drewniane). Bagatela – każda zabawka to oryginał sprzed 52 lat. Była więc pepesza drewniana, kołatka, proca, młotek, były małe żołnierzyki kupowane w kioskach Ruch, pistolety na kapiszony i na korki tak popularne na odpustach, była szabelka kupiona w Krakowie w Sukiennicach…

Obu panów nagrodziliśmy brawami, a p. Józefa zaprosiliśmy by wstąpił w nasze „talentowe” szeregi.

Po prezentacji zabawek przyszedł czas na wspomnienia zabaw z lat dziecięcych. Prawie każda z uśmiechem na twarzy miała coś do powiedzenia. Najpopularniejsze zabawy to oczywiście berek, gra w klasy, w chłopka, chowany, gra w państwa-miasta, w kolory, w zośkę, gra w zielone, w klipa, w palanta, serso, bierki , w wojnę. Niektóre koleżanki jak Elka Nasternak już jako 7-latka robiła lalki z gałganków i szyła dla nich stroje, a Zosia Kozioł przypomniała, że była taka trawa o długich cieniutkich korzeniach (pewnie jak cebula lub por ale dłuższych), które po starannym umyciu z ziemi stawały się włosami, można je było pleść w warkocze, a z części naziemnej uformować głowę, ręce i sukienkę. Trzeba przyznać, że kreatywność dzieci była ogromna. Były też zabawy niebezpieczne jak galary czyli pływanie na krze po Czarnej, które niejednokrotnie kończyły się w lodowatej wodzie, czy też zjazdy na saneczkach czy łyżwach przyczepionych do butów. Były upadki, przemoczone ubrania i buty. I tu jak wspomina Krysia Nowak nieoceniona była matka koleżanki, która miała piekarnię i pozwalała się osuszyć i doprowadzić do porządku przed pójściem do domu. Kasia Ptaszkiewicz wspomniała jak przez lornetkę obserwowała lodowisko – czy warto iść na łyżwy teraz  czy jeszcze poczekać?  Czy fajne dzieciaki już jeżdżą czy jeszcze nie? Wiadomo – już wtedy lubiła przebywać w dobrym towarzystwie co jej zostało do dzisiaj  i dlatego jest z nami .

I przyszedł czas na śpiewy. Na początek „stary niedźwiedź mocno śpi”, potem „ ojciec Wirgiliusz”, „Ulijanko” , „ Ta Dorotka ta malusia”….i poooszło. Jak przytomnie zauważyła Zosia Kozioł: jeżeli było nas słychać na zewnątrz to mogło zrodzić się pytanie – czy babciom  coś się stało, czy szaleju się najadły lub coś w nadmiarze wypiły? ( cha, cha, cha…)

Było głośnie, radośnie –  w kąt poszły wszelkie dolegliwości. Pani Krysia „mózg” i nasza przewodniczka cieszyła się razem z nami. Pomysł tematyki „Babskich pogaduch” był jak najbardziej trafny i uruchomił w naszych sercach i umysłach może czasami zapomniane nutki?

 

Anna Jezierska