Wyjazdy na spektakle cieszą się zawsze dużym zainteresowaniem. Tym razem Prezeska „zabrała nas” do Teatru im. Ludwika Solskiego w Tarnowie. Dzień ponury, deszczowy, ale „niezwyczajny” – 14 lutego – Walentynki, więc na sztukę o miłości jedziemy. Trochę innej, przewrotnej, ale …….. zawsze miłości.
Czy można mieć dwie żony, dwa domy i ukrywać to w tajemnicy przez lata? Odpowiedź na to pytanie uzyskałyśmy po obejrzeniu spektaklu Raya Cooneya „Mayday” w reżyserii Tadeusza Łomnickiego. Reżyser przedstawił historię londyńskiego taksówkarza Johna Smitha, który prowadzi właśnie takie podwójne życie. Czyż to nie przewrotne mieć dwie kochające żony – Mary i Barbarę? Bohaterowi udaje się to dzięki dobrze ułożonemu i zaszyfrowanemu grafikowi, np. „WzB” – wieczór z Barbarą, „PzM” – poranek z Mary.
Niestety … pewnego dnia na skutek wypadku, któremu ulega John jego życie się komplikuje i wielka tajemnica może wyjść na jaw. Przed żonami, mediami i policją musi ukryć, …że jest bigamistą. Wywołuje to ogrom śmiesznych, niecodziennych sytuacji. Okazuje się, że nie jest to wcale takie proste – szczególnie, gdy ma się dwie dociekliwe i podejrzliwe żony. Jedyną deską ratunku może być dla niego Stanley (w tej roli Aleksander Fiałek) bezrobotny sąsiad, który próbuje mu pomóc, nawet kosztem swojej reputacji. Wielkie brawa dla Pawła Plewy (John Smith), bigamisty, który nie ma za grosz poczucia winy, a jedyne o czym myśli to jak ukryć prawdę przez co posuwa się do najgorszych kłamstw. Świetnie zagrał swoją rolę Kamil Urban jako Bobby Franklin, sąsiad Barbary, homoseksualista – jego ruchy, ubiór, sposób mówienia i poruszania się były perfekcyjne. Bardzo podobały się także Matylda Baczyńska jako neurotyczna Mary, która śmieje się nerwowo i zachowuje niczym wariatka (głosy z sali „…a co ona się tak drapie?”) i Monika Wenta jako Barbara, druga żona Johna, która jest bardziej stonowana, choć nie do końca normalna (używała zdrobnień jak do dziecka i obrażała się). Obie aktorki zagrały bardzo przekonująco. W całej tej historii ważne role odegrali także dwaj inspektorzy: Piotr Hudziak (Troughton) oraz Jerzy Pal (Porterhouse) – obaj byli bardzo dociekliwi i zabawni w swoich śledztwach. Warto wspomnieć także o pomysłowej scenografii, przedstawiającej dwa osobne mieszkania, leżące w różnych częściach Londynu, które na scenie zostały umiejscowione obok siebie. Mogliśmy je od siebie odróżnić za sprawą różnych kolorów wystroju wnętrz.
„Mayday” to doskonała farsa, w której nie brakowało zawrotnego tempa i zaskakujących zwrotów akcji, świetne dialogi i niesamowite kreacje aktorów zapewniły nam prawie dwie godziny śmiechu.
Polecam ten spektakl każdemu bez wyjątku, doskonale poprawia humor i sprawia, że świat staje się bardziej kolorowy. Po wyjściu z teatru uśmiech nie schodził nam z twarzy.
Joanna Dutka