Na Bieszczady nie ma rady!

Po pięknych, słonecznych dniach meteorolodzy zapowiadali ochłodzenie z ciągłymi opadami deszczu. Zaklinaliśmy rzeczywistość – przed nami wszak wyjazd w Bieszczady. Wierzyliśmy też w moc naszej p. prezes zwanej Kreseczką – jej układy z Najwyższym zazwyczaj gwarantowały dobrą pogodę.

Ranek 31 maja wstał chłodny z nisko wiszącymi chmurami. Trudno, trzeba wziąć płaszcze przeciwdeszczowe i parasolki. Na miejsce zbiórki przed SOK  zjawiliśmy się w komplecie. Obsługę naszej wycieczki jak zwykle powierzyliśmy „Biuru Podróży Tu i Tam Paweł Nowakowski”. Znany nam już kierowca Krystian i pilotka Zosia  swoją obecnością dawali pewność, że wszystko będzie super. I ruszyliśmy w drogę.  Przed Sanokiem na przywitanie Bieszczad popłynęła z głośników pieśń pt.  „Bieszczadzkie Anioły” z repertuaru Starego Dobrego Małżeństwa. Ta pieśń chwyta za serce!

W Sanoku zwiedziliśmy Muzeum Budownictwa Ludowego, które jest olbrzymie bo zajmuje obszar prawie 38 ha. Na tych terenach przygranicznych do 2-ej wojny światowej w zgodzie żyły różne grupy etniczne: Bojkowie, Łemkowie, Pogórzanie, Żydzi. Obecnie w utworzonym skansenie zrekonstruowano ponad 180 obiektów z eksponatami kultury ludowej, mieszczańskiej i sakralnej. Widzieliśmy zagrody, kurne chaty otoczone płotem laskowym / żerdź jako osnowa na której pleciono pionowo cienkie, proste patyki najczęściej z leszczyny/, domy, kościoły, cerkwie, szkoły kryte gontem drewnianym a między nimi jakby przycupnięte przydrożne kapliczki. Pani przewodnik swą wiedzą dzieliła się z nami oprowadzając nas po najciekawszych obiektach. Wzbogacone wiedzą, ale zmarznięte – szczególnie ja i Ania Kopacz zbyt lekko ubrane – zajechaliśmy do winiarni Dolina Sanu pana Józefa. Poprowadził nas do winnicy, objaśniał jak trzeba dbać i pielęgnować winne krzewy, oraz jakie szczepy sprawdzają się w naszych polskich warunkach pogodowych. A potem już degustacja 4 win:

– ze szczepu węgierskiego wino Blanca słodkie

– wino Cupe delikatne półsłodkie

– wino Marchale z sadzonek kanadyjskich odpornych na niskie temperatury nawet -28 stopni

-wino Bicowar wytrawne, czerwone z 3 odmian

Smakowaliśmy wszystkie popijając wodą i zagryzając serem. Pożegnaliśmy gościnnego winiarza i w drodze do hotelu w Ustrzykach zahaczyliśmy o ruiny średniowiecznego zamku Sobień w Nadleśnictwie Lesko.

Zakwaterowaliśmy się w hotelu Lynks Resort. Polecamy – wysoki standard, czyste pokoje, duża łazienka, balkon. Obsługa miła, pyszne jedzenie i porcje naprawdę duże. Nie był to koniec atrakcji. Nasza pilotka Zosia zaprosiła 71-letniego gawędziarza, akordeonistę i trębacza w jednej osobie. Mieliśmy możliwość zobaczyć i posłuchać głosu trombity, głosu wabików na jelenie i zające no i oczywiście pośpiewać  kosztując potrawy regionalne z fuczkami na czele /placki z mąki orkiszowej i kapusty kiszonej/.

Wtorek 1 kwietnia rozpoczęliśmy od świętowania  imienin koleżanki Grażynki Szymczak – były słodycze i wyśpiewane 100 lat.

Drugi dzień naszej wycieczki to Góra Jawor i przejazd kolejką gondolową 100 m nad ziemią z widokiem na zaporę, Jezioro Solińskie i otaczające wzgórza. Chmury i mgła uniemożliwiły nam widok z wieży widokowej. Rejs statkiem wycieczkowym Vellas po zalewie, możliwość sfotografowania się w czapce kapitańskiej , trzymanie steru w swoich rękach to też dla nas frajda. Ze względu na pogodę troszkę skróciliśmy nasz pobyt, ale w drodze powrotnej słoneczko raczyło wyjrzeć zza chmur i nasza pani pilot szybciutko zaproponowała wizytę w Ogrodzie Biblijnym Ojców Jezuitów w  Starej Wsi k/Brzozowej. I warto było. Widok niesamowity. Wejście do ogrodu jakby bramą tryumfalną a w zasadzie przez Bramę Dziesięciu Przykazań i pierwsza scena – kuszenie Adama i Ewy. Tych scen jest 20. Rzeźby wykonane z piaskowca przedstawiają historie biblijne, a wszystko wśród zieleni, kwiatów, drzewek oliwnych i młodych platanów. Ogród założono 2 lata temu, a już dziś zachwyca. Jest też oczywiście Droga Krzyżowa. Całość przedsięwzięcia to realizacja projektu pod nazwą „Skarby Pogranicza – ochrona dziedzictwa kulturowego”. Teraz już pora wracać!

 Jak zwykle droga do domu ubywa jakby szybciej. Salwy śmiechu rozbrzmiewały co chwilę, a nasza  Zosia Kozioł wiodła prym w rozbawianiu towarzystwa. Ma dziewczyna talent!

Dziękujemy za zorganizowanie tej wycieczki i oczywiście czekamy na następne propozycje.

                                                                            Anna Jezierska