Wizyta w Żywym Muzeum Bombek

Wizyta w fabryce bombek

Na to wyjście czekałem z niecierpliwością od dawna (ponieważ bardzo lubię bombki). Fabryka mieści się kilkadziesiąt metrów od mojego domu a jeszcze nigdy nie miałem okazji jej odwiedzić. Chęć zapoznania się z procesem technologicznym produkcji tych jakże pięknych ozdób świątecznych zmobilizowała mnie do zwiedzania tego miejsca. Przed wejściem podzieliliśmy się na dwie grupy i pod opieką niestrudzonej prezeski Krystyny Bednarskiej rozpoczęliśmy bombkową  przygodę. Ja trafiłem do grupy pierwszej i od razu rozpoczęliśmy warsztaty tworzenia bożenarodzeniowych cudeniek. Pani Katarzyna – pracownica GMC rozdała nam kolorowe bombki i pod jej czujnym okiem zagłębiliśmy się w tajniki ich przyozdabiania.  Co tu namalować?. Większość pań zdecydowała się na klasyczne wzory czyli choinki i gwiazdeczki. Były tez różnorakie napisy wykonywane przy czynnej pomocy naszej instruktorki. Jako kolekcjoner „bombek” wpadłem na pomysł, aby na bombce namalować bombkę. Namalowałem więc bombę lotniczą. Ponieważ jednak brokat był pałeczkowaty w efekcie  wyszło mi połączenie….. jeża z ogórkiem Na szczęście Pani Katarzyna była przygotowana na takie falstarty i specjalnym zmywaczem usunęła nieudane dzieło. Nadal myślałem nad tym, aby moja bombka była oryginalna i niepowtarzalna. Namalowałem więc „pacyfkę” – symbol pokoju na  świecie i przy pomocy instruktorki umieściłem napis  „peace” (po angielsku pokój). Po drugiej stronie namalowałem czerwone serce  i datę 2025 symbolizującą obecny rok. Całość przyozdobiłem  złotym  brokatem. Po ukończonej pracy bombki powędrowały do dalszej obróbki tzn.  ich szyjki były ucinane i zakładane były specjalne przywieszki. Kolejnym etapem naszej wizyty w fabryce było zapoznanie się z procesem  produkcji. Najpierw zobaczyliśmy  wytapianie bombek za pomocą specjalnych palników. Za pomocą specjalnych form pracownicy formowali je w różnorakie kształty. W następnym pomieszczeniu bombki były zanurzane  w kadziach z substancjami chemicznymi i tam nabierały kolorów. Następnie suszenie i dopiero na koniec ręczne malowanie. Ta praca bez wątpienia wymagała najwięcej umiejętności plastycznych i cierpliwości. Kolejnym etapem było obcinanie szklanych końcówek i zakładanie przywieszek w kolorach złotym i srebrnym i na koniec pakowanie do ręcznie wykonywanych pudełek. Byliśmy pełni podziwu dla umiejętności pracowników, a w zasadzie pracowniczek, bo to one stanowią prawie całą załogę.

Kolejnym punktem była wędrówka w świat fantazji. Weszliśmy do pomieszczenia pełnego bombek i mieliśmy wrażenie, że znajdujemy się w gigantycznej bombce. A wszystko to przy nastrojowej muzyce i opowieściach niezwykle pięknej pani przewodnik.  Ostatnim punktem było zwiedzanie firmowego sklepu, gdzie można było nabyć bombki  w różnych kolorach i o różnych kształtach. Warto nadmienić, że 90 procent produkcji staszowskiego GMC idzie na eksport, a zaprojektowane przez właścicielkę  Lucynę  Gozdek wyroby należą do najbardziej znanych i cenionych w świecie.

Wizyta dała nam niesamowitą satysfakcję z wykonywanych ozdób, zachwyciła bogactwem produkowanych arcydzieł i przybliżyła nam etapy ich produkcji. Wszystkie wykonane przez nas bombki trafią na wystawę, a po jej zakończeniu na nasze domowe choinki.

                                                                        Paweł Ciepiela