Wycieczka do Drezna

 2 września 2025r.

Dzień rozpoczął się dla nas bardzo wcześnie, bo już na godz. 1.00 zaplanowany był wyjazd. Wycieczka trzydniowa (Drezno, Szwajcaria Saksońska, Bolesławiec) spotkała się z wielkim zainteresowaniem. Potrzebny był duży, wygodny autokar, który firma turystyczna „Tu i Tam Paweł Nowakowski” – nasz sprawdzony organizator – zagospodarowała z Golden Trans. Przed czasem zjawiliśmy się wszyscy na miejscu zbiórki. Jesteśmy wszak grupą zdyscyplinowaną, czym za każdym razem zadziwiamy p. Zosię Paliś z biura turystycznego. Zosia do Wrocławia pełniła funkcję pilota. Przedstawiła kierowców, sprawdziła listę obecności, upewniła się, że wszyscy mamy potrzebne w podróży dokumenty i radośnie ruszyliśmy w drogę.  I nagle… – O Boże! Nie mam paszportu ani dowodu – to głos p. Ewy. Szybki telefon do syna, wybudzenie go i błyskawicznie pospieszył na ratunek mamy. Dowiózł dowód i wszystko było już ok. Autokar się powoli wyciszał, a ok. godz. 2.30 cisza panowała zupełna.

We Wrocławiu naszą grupę przejął Łukasz – pilot i przewodnik w jednej osobie. Dowiedzieliśmy się, że autostrada, którą jechaliśmy to dawny, historyczny szlak handlowy Via Regia, czyli Droga Królewska biegnąca od Hiszpanii aż po Rosję. Szlak służył kupcom, dyplomatom i pielgrzymom. Po obu stronach autostrady rozciągają się bory dolnośląskie pełne wilków (zanotowano 3 watahy), grzybów i przepięknych wrzosowisk. Łukasz opowiadał pięknie i barwnie o tym, co mijamy i co będziemy mogli ujrzeć na własne oczy. Przypomniał o dowodach niezbędnych przy przekraczaniu granicy i wtedy dał się słyszeć spanikowany głos koleżanki Krysi: – Nie mam portfela! Żółtego zresztą, a miałam na pewno! Czyli powtórka z rozrywki. Pilot Łukasz miał obowiązek poinformowania o konsekwencjach tego zdarzenia. Krysia podjęła decyzję: zostaje na granicy i wraca, nie narażając całej grupy na ewentualną, wielogodzinną procedurę wdrożoną przez celników. Siedziała smutna z wypiekami na twarzy. I nagle… jest!, jest portfel! Wpadł między siedzenie a ściankę autobusu.

Granicę przekroczyliśmy bez przeszkód. Pan Łukasz przekazał  – jak dla Polaków dziwną – wiadomość, że w Budziszynie od 550 lat funkcjonuje kościół dwóch wyznań: chrześcijański i protestancki. Najmniejszy słowiański naród – Serbołużanie bez przeszkód mogą uczestniczyć w swoich mszach.

Szwajcaria Saksońska to przede wszystkim piaskowe formy skalne, to urocze widoki na Dolinę Łaby. By nie zaburzyć oryginalnego piękna Doliny, liczba mostów też jest ograniczona.

Twierdza Konigstein położona na płaskowyżu wznoszącym się na 247 m n.p.m. Łaby zaszokowała nas swym ogromem. Nad bramą wjazdową kartusz z herbem Rzeczypospolitej. To miejsce spotkania cara Piotra I z Augustem II Mocnym. W obrębie twierdzy znajdowało się wszystko. Nie tylko dbano o potrzeby iście żołnierskie, ale także o rozrywki, a więc obok szpitala dobrze wyposażonego, piwnic z zaopatrzeniem, był także dom uciech. Była także studnia, której lustro wody znajdowało się 152 m poniżej i którą wyciągano za pomocą ogromnego kołowrota. Wyjątkowym elementem wyposażenia twierdzy były olbrzymie beczki na wino o pojemności przeszło 230 hektolitrów wykonane na zlecenie obu władców. Do dzisiejszych czasów ostała się beczka ozdobiona herbem Rzeczypospolitej. Pomimo 8 prób twierdza nie została nigdy zdobyta. Ten pierwszy dzień w Saksonii, pomimo niezbyt sprzyjającej aury dostarczył nam wielu wrażeń. Jeszcze przejazd do hotelu po stronie polskiej, obiadokolacja i zasłużony odpoczynek.

Dzień drugi rozpoczęliśmy wcześnie, już o godz. 8.00 zaplanowano przejazd do Drezna. Miasto tak bardzo zniszczone w wyniku użycia przez Aliantów bomb zapalających, miejsce śmierci nawet 80 tys. uciekinierów odrodziło się. Każda dzielnica ma inną architekturę. My przejeżdżaliśmy przez dzielnicę angielską. Podążając wzdłuż Łaby podziwialiśmy okazałe pałace. Jako ciekawostkę warto odnotować fakt, że miasto Drezno zostało skreślone z listy UNESCO za przyczyną mostu.

Spacer po Starówce drezdeńskiej, wysłuchanie historii Polski i Saksonii połączonych osobą króla Augusta II Mocnego, poznanie  ciekawostek z jego życia osobistego a jednocześnie podziwianie jednej z najbardziej znanych budowli barokowych w Europie Zwinger z licznymi elementami polskości w formie herbów i symboli królewskich działają nie tylko na wyobraźnię, ale ukazują wielkość XVIII-wiecznej Polski. Zresztą król obu narodów lubił wielkość i przepych.

Pobyt w Muzeum i oglądanie Galerii Starych Mistrzów, a następnie największą w Europie kolekcję porcelany nie jestem w stanie opisać. Po prostu zapiera dech w piersiach – to pokarm dla duszy i oczu i podziw dla rąk mistrzów.

Trzeci dzień zaczęliśmy jak zwykle od śniadania i wykwaterowania się z hotelu; tym razem z „Pikaro” w Kraśniku Dolnym, chwaląc smaczne posiłki, miłą obsługę i pokoje bez zastrzeżeń. Niewątpliwie wolelibyśmy mieć noclegi bliżej Drezna, ale trudno, daliśmy radę z przejazdami.

Dziś Bolesławiec i Muzeum Ceramiki. Podzieleni na dwie grupy poznaliśmy historię produkcji i cykl produkcyjny. Problemu z surowcem nie ma, bo okolice Bolesławca są obfite w glinę. Eksponaty bolesławieckie to ceramika stołowa ręcznie formowana i ręcznie ozdabiana techniką stempelkową. My też mieliśmy okazję poczuć się jak artysta – rzemieślnik, biorąc udział w warsztatach i ozdabiając przygotowane miseczki. Chętni mogli dokonać zakupów w bardzo dobrze zaopatrzonym sklepie. Wolny czas i spacer po rynku, to ostatni punkt naszej wycieczki. Jeszcze tylko obiad w Gospodzie Kruszyna i powrót. Do Wrocławia byliśmy pod opieką Łukasza, który zwracał nam uwagę na mijane, a warte spojrzenia miejsca jak np. wiadukt kolejowy o długości prawie 1 km, pasma gór w oddali, wiatraki czy ciekawe budynki. Potem Zosia nam pilotowała – było miło i radośnie. Zawsze powrót do domu mija jakby szybciej.

Podziękowaliśmy kierowcom za spokojną, bezpieczną jazdę, naszej Krysi (Kresce) za pomysł, a biuru za zorganizowanie wyjazdu i wyznaczenie nam ludzi o bogatej wiedzy, opiekuńczych i pełnych pasji. Szczęśliwie wróciliśmy do Staszowa. Tylko Marysia zostawiła w autokarze portfel z wszelkimi dokumentami, więc noc miała niespokojną, ale rankiem wszystko się wyjaśniło – portfel czekał na nią w biurze w Mielcu. Ot, taki mały epizodzik z portfelikiem w roli głównej.  Jeszcze nie przebrzmiały echa tej wycieczki, a my już snujemy plany na przyszłość………

 

                                                                                                  Anna Jezierska